wtorek, 26 maja 2015

Buciki Piedro

Co prawda się powtarzam, ale cóż - radości nie umiem ukrywać :)

Przyszły dzisiaj nowe butki ortopedyczne Piedro. Trochę trwało załatwienie wszystkich formalności ale co to dla nas. Poza rozmiarem niczym od poprzednich się nie różnią. Dziecko zadowolone - mama tym bardziej wiedząc, że dziecko ma takie butki jakie mieć powinno :).









sobota, 23 maja 2015

Coś nie coś o radości.

Trochę refleksji.

Takiej mojej osobistej refleksji.

Minęło już 8 lat odkąd urodziła się Sarula. Już 6 jak na świat przyszła Nati. Radość z rodzicielstwa jest czymś czego nie da się niczym zastąpić. Patrzę co dzień na moje dziewczyny i czasami odnoszę wrażenie, że eksploduję. Nie ze złości, bo rozrabiają (Sara) i mają cięte riposty (Nati). Chodź czasami przyznaję jestem bliska ;) to nie tę eksplozje mi chodzi. To co mam na myśli jest mieszaniną dumy, radości, miłości i zachwytu. Są idealne. Obie. W Nati ripostach i argumentach nie do odparcia widzę niesamowitą inteligencję. Do tego ten jej uśmiech jak czuje że zaczyna wygrywać w walce na słowa albo w zabawie w skojarzenia czy jak odkryje że chyba zna więcej wyrazów nie kończących się na literę A w grze "powiedz słowo które zaczyna się od tej litery na którą kończy się moje" Level 2 - wykluczamy literę A. Jak z zadowoleniem biegnie do kuchni krzycząc mamo! mamo! już wiem ile to jest 4+4+7 !!! - policzyłam sobie na palcach! Jej determinacja z jaką trenowała do testów sprawnościowych żeby dostać się do szkoły sportowej, obowiązkowo co 2 dzień. Jej radość z sukcesu a przede wszystkim jej słowa :"Widzisz, jeśli czegoś naprawdę bardzo się chce to wszystko się da" - mam nadzieję że podejście jej się nie zmieni. Jej miłość do siostry i to jak uparcie próbuje nawiązać z nią kontakt, bawić się z nią mimo, że Sara jeszcze nie potrafi jej tego odwzajemnić. Czasami robi jej rysunki - takie dla Sary, żeby mogła sobie je potargać jak będzie miała ochotę (Sara uwielbia targać papier), i to jak tłumaczy wszystkim że każdy na świecie jest inny i nie należy się z nikogo śmiać. Jest wspaniała i mówię jej to codziennie. Sara - ciężkie były początki, bolesne tak, że ciężko mi to wspominać ale minęło trochę czasu i już dawno temu przestałam sobie wyobrażać jaka byłaby gdyby urodziła się zdrowa - dla mnie jest taka jaka jest i jest idealna. Jej walka o odebranie poduszki jak budzę ją rano - determinacja z jaką trzyma się jej jest godna podziwu. Mimika jej twarzyczki i "straszonko" brwiami jak jej się coś nie podoba. Jej brwi mówią "jestem zła" marszcząc się na środku tak że można skonać ze śmiechu. Jej roześmiane oczy, gdy rozrabia na złość mamusi, jej zabawy w ucieknę Ci i mnie nie złapiesz - opanowała doskonale chodzenie tyłem szczególnie jak mama woła ją do siebie. Jej uśmiech pt. "suszę zęby" jest powalający. Ale najlepsza na świecie jest mina którą robi jak jej spytać czy chce czekoladkę. I taka sytuacja,  którą długo będę pamiętać: Stoi Sara w kuchni, przy kuchence a pomidorowe ślady zbrodni widać gołym okiem w zasadzie wszędzie. Stoję tak i pytam Sary co najlepszego wyprawia i dlaczego wyjada sos z patelni, nie ukrywam że nieco zdenerwowana. Na to Sara poszła usiąść na krzesło patrzy i z miną niewiniątka mówi do mnie wskazując pomidorową dłonią w stronę patelni: " Chcesz skosztować ?".  Trudno sobie to wyobrazić nie znając Sary ale musicie uwierzyć mi na słowo - jest cudowna. I daje nam mnóstwo radości. Obie dają. Jestem permanentnie zakochana w swoich dzieciach.



Rysunek, który dostałam od Nati pt. "super mama" - chodź wiele brakuje mi do doskonałości. 
W ich oczach jestem teraz taka- przyjdzie taki czas, kiedy będę dla nich złem wcielonym.
 One widziane moimi oczami będą takie już na zawsze.