Podobno człowiek przyzwyczaja
się do wszystkiego a jednak nie
koniecznie. Nie do wszystkiego da się przywyknąć. Są sytuacje,
które choćby przydarzały się setny raz zawsze “ruszą”.
Siostrzana miłość.
Bywają sytuacje, w których Natalka
źle znosi nadzwyczajne bałaganiarstwo Sary, która jak ma zły
dzień rozrzuca wszystko co ma w zasięgu ręki. Nie jest to jej
złośliwość, nie jest to też czynność która byłaby w jakim
kolwiek stopniu Sarze przydatna. Sprawia jej to po prostu przyjemność,
której nie może się oprzeć. Jest to tak zwana impulsywność.
Widzę.Chcę. Nic się wtedy nie liczy. Nawet to, że mama już pięć
razy składała pościel i wkładała ją do szafki, ani to że
otwarty zamrażalnik się rozmraża, ani to że kredka którą akurat
chce Sara jest w ręce Natalki a kartka na której rysuje nie jest
przeznaczona do potargania. I nie żeby Sara zrobiła jaki kolwiek
użytek ze zdobytej często z wielkim trudem żeczy (zerwanej
rolety?), nie, Sara po osiągnięciu celu wyrzuca zdobycz za siebie i idzie dalej. Działalność czysto destrukcyjna. Nie jest to łatwe
do zaakceptowania ( jak z tym walczymy lub prubójemy opiszemy w
innym wątku). Nie jest to łatwe dla nas – dorosłych, z dziećmi
jest podobnie. My – rodzice mówimy do siebie po sto razy w ciągu
godziny – tyko spokojnie, Sara poprostu czasami tak ma i idziemy schować ręczniki do szafy. Dla
czterolatka ciągłe niszczenie układanych przez 20 minut puzzli,
targanie rysunków i wyrywanie kredek z ręki naprawdę nie jest
łatwe. I choćbym sto razy tłumaczyła Sarze że nie wolno, sto
razy wyprowadzała ją z pokoju, nawet gdybym próbowała wymusic na
niej posłuszeństwo krzykiem – to i tak nie działa, Sara wstanie
I pójdzie walczyć o kredkę tylko po to aby przez 30 sekund
potrzymać ją w ręce. Natalka pojmuje że Sara jest “inna” niż
większość znanych jej dzieci. Nawet wie to doskonale. Tłumaczy
dzieciom spotkanym na placu zabaw dlaczego mama z mokrym czołem
dźwiga sześcioletnią dziewczynkę i z trudem umieszcza ją na szczycie
zjeżdżalni żeby mogła sobie zjechać (wina ograniczników
zmuszających dzieci do schylenia się i posadzenia pupy przez
zjazdem – generalnie dobry patent, mi jednak nie szczególnie
pomaga – jak niema ogranicznika Sara z pomocą jest w stanie
“wgramolić” się po schodkach na szczyt aby zjechać). I moja
młodsza córusia tłumaczy
innym dzieciom
jeśli zapytają: “Tam jest moja mama – pomaga Sarze z tą
zjerzdżalnią bo Sara nie umie jeszcze sama zjeżdżać. Bo Sara
urodziła się z chorą główką“.”Chora główka” - nie wiem
z kąd to się wzięło, nigdy tak nie mówimy. Podejrzewam, że ktoś
tak Natalce tłumaczył “wyjątkowośc” Saruni. W każdym bądź
razie Nati przyjęła to i tak zostało. Nie to że nie tłumaczyliśmy
jej całej sytuacji ale “chora główka” dotarła jak widać
mocniej do jej świadomości. Potrzebowała widocznie uproszczonego
wytłumaczenia sprawy. Ostatnio w wyjątkowo zły dzień
Nati przyszła do nieco podłamanej już mamy i mówi z uśmiechem :
“nie martw się mamo, ona poprostu tak ma, a może Sara kiedyś
będzie taką zdrową dziewczynką jak ja”. Zaniemówiłam.
Czteroletnia dziewczynka…
Nalalka - starsza siostra Sary…
W rodzinie mojej siostry przybyła mała, słodka istotka. Starsza siostra (rówieśniczka Natalki) owej słodkiej istotki bardzo przejęta swoją rolą bardzo chętnie pomaga mamie w opiece. Dodam, że między Natalką a kuzyneczką jest bardzo silna więź. Moja mała przyszła z odwiedzin u cioci cała w skowronkach - poznała dzidziusia. I widać konsternację na twarzy. Patrzy na mine i pyta : "Dlaczego Sara się mną nie opiekuje skoro jest moją starszą siostrą?"
Hmmmmmm…… Sara jest od Ciebie starsza i większa ale tak jakby młodsza skarbie, ona uczy się powolutku ….. i nim zdążyłam rozwinąć myśl Natalka wyciągnęła już wnioski : "Super, to mogę być jej starszą siostrą mamo? ".
I tak została starszą siostrą.
Prawda jest taka, że Natalka w wieku 18 miesięcy wyprzedziła Sarę rozwojowo. Pamiętam jak zaczęły chodzić dzień po dniu, Sara 10 lutego 2010 ( upragnione tak bardzo pierwsze kroczki:) - miała wtedy prawie 3 latka ), Natalka 11 lutego 2010 (dzień przed skończeniem 11 miesięcy). Sara przez bardzo długi okres "udawała", że Natalki nie ma. Gdy trzymałam Natalkę na rękach patrzyła na mine tak, jakby jej tam w ogóle nie było. Bardzo długo nie było między mimi kontaktu prawie żadnego. Teraz jest inaczej. Natalka jest starszą siostrą, ja oczywiście nie obarczam jej swoimi obowiązkami - jak ma ochotę podawać Sarze chrupki - robi to, nie zabraniam jej tego. Jak nie ma to jej do tego nie namawiam. Czasami poproszę ją żeby zerknęła na nią jak się muszę oddalić a ona robi to z dumą. Jak starsza siostra.
Sara też coraz częściej ją zaczepia, próbuje się z nią na swój sposób bawić, lubi być blisko niej, jak jej nie ma jest nieswoja i chodzi po mieszkaniu w poszukiwaniach. Nie woła jej. Nie umie jeszcze nazwać swoich uczuć ale jestem pewna że bardzo ją kocha.
podziwiam naprawdę. Dzieci mają wielką moc. Jestem pewna , że bardzo się kochają tak jak piszesz.
OdpowiedzUsuń